765

[7 Apr 2011]

(...)
Dziesięć miesięcy Dyni.
Charakter.
Mobilność.
(Od wczoraj Dynia sunie do przodu manierą poligonową. Brak jej tylko karabinu i bagnetu.)
Cztery zęby i jeden, gdyby zebrać drobnicę, która próbuje wystawać nad dziąsła.
Chwyta w dwa palce czapki, skarpety, szaliki i podstępnie wyrzuca z wózka.
Przemierzam hrabstwo jak Żyd Wieczny Tułacz szukając zaginionej garderoby.


(...)
Jeśli znaleźć na mapie Nigdzie, a w tym Nigdziu Podnigdzie, a w tym Podnigdziu boczne drzwi, to za tymi drzwiami jest przedszkole.
(Zimą, jeśli spadną śniegi, bez napędu na cztery koła tam się nie przedrzemy.)
Do przedszkola idzie się przez kościelne podwórze miękką trawą wśród zmurszałych nagrobków.
Przedszkole ma łąkę, zagajnik, słój kijanek, ponad dwudziestoletnią historię i oficjalną akredytację.
Jest takie, jakie sobie wymyśliłam.
Nawet bardziej.
Założyłam, że być może się inspirują, czerpią z ideologii, dopasowują do okoliczności i warunków, przyjęłam, że nie powinnam wymagać zbyt wiele, a znalazłam, ani chybi cudem! ortodoksyjnych wyznawców Montessori.
Te rzędy utytłanych w świeżym błocie mikrokaloszy, trzylatki rozkładające ceramiczne talerze, przygotowujące przekąski, samodzielnie rozlewające mleko do kubków, zmywające po sobie naczynia.
Te dydaktyczne pomoce. Polerowane zwierzątka, książki, różowe wieże, śrubki, pojemniki, koraliki, sznurki. Przelewanie, przesypywanie, nawlekanie, supłanie.
Zwisajacy z sufitu układ słoneczny.
Radykalny brak tradycyjnych zabawek.
Zajęcia z filologii romańskiej i ekumeniczna teologia w wydaniu lokalnego pastora.
Ta przyjemna cisza (!), w powietrzu łagodność, skupienie, cierpliwość w czekaniu na swoją kolej, dziecięca, radosna pewność siebie.
Taki bezpieczny inkubator. Szklany klosz. Mydlana bańka z Dynią w środku.
I wiadomo, dylemat, może przesada, może powinna mieć trudniej, by jak stal się hartować? Może ją na głęboką wodę tam, gdzie utworzyli o ja cię pier... grupę dla polskich dzieci, bo odstają, albo tam, gdzie w pakiecie szampon przeciw wszawicy, a czesne nie jest aż tak uniwersyteckie?


(...)
Kameleon.



©kaczka
5 comments on "765"
  1. och, jasne, że w tę bańkę Dynię natentychmiast! i ja, ja też chcę takiego cudu dla swej maluchy - póki co inspekcja przedszkoli wokół Edynburga (bo tam się wybieramy do przedszkola) zjeżyła mi włos na głowie i zmroziła serce - baraki, kontenery, plastik, brud i dzieciaki kaszlaki (można przyprowadzać z gorączką), mocno osowiałe - fatalne przechowalnie za tysiące funtów...

    kod: tacham
    kod2:onimen

    ReplyDelete
  2. Nooo...chciałabym cofnąć się o x-dziesiąt lat i samej wpakować się do taaakiego przedszkola! Nie potrzebuję psychoanalizy, żeby wiedzieć jak przedszkole może naznaczyć - ja miałam sadystyczną Panią - i moje liczne pierwsze wspomnienia kręcą się wyłącznie wokół wyrządzonych przez nią krzywd i tego, że nikt nie wierzył maluchowi!
    Oby Dynia zapamiętała zagajnik i kijanki;-)

    ReplyDelete
  3. :))))))))))) Sama bym się do tego przedszkola chętnie zapisała ;-))))

    ReplyDelete
  4. przeszkolanka złamała mi obojczyk, kiedy na niego nastapiła:-)

    D8 - golfsztrom
    A5 - szkuner?

    deltaxe - zlikwiduj podatek

    ReplyDelete
  5. > Anionka: Maszenka bedzie mowic szkockim akcentem? Och! Myslalam, ze tam na polnocy winno byc latwiej. Czyzby zmylily mnie te prawie kontynentalne domy? Kaszlace przedszkole w kontenerze? Mam w zasiegu reki. Moze to taka tutejsza tradycja?
    > Bebos: otoz oby!
    > Tomaszowa: nam tez trudno bylo wyjsc. mial byc krotki rekonesans, zostalismy ponad godzine.
    > Hermi: moja nauczycielka z zerowki (do przedszkola sie nie dostalam) stosowala kary cielesne. Jak dzis pamietam, ze mialy sredniowieczny charakter publicznej egzekucji. Tlukla na goly tylek.
    A5 - nawet nie kilwater, D1?

    ReplyDelete