759

[31 Mar 2011]

(...)
Wróżka Zębuszka (niech ją pokryją kurzajki, wrzody i czyraki, niech ją dopadnie zanokcica i grzybica stóp) uśpiła moją czujność.
Myślałam.
Wyjdą dolne, wyjdą górne.
Wyjdzie spokój.
Wyszedł.
Przyszedł.
Poszedł.
Znów glut, znów wysypka, znów ręce dłubiące w dziąsłach, znów.
Znów i znój.
Ósemki albo dziesiątki albo dwudziestki piątki.
I porozmawiaj ze mną mamo!
MAAAAAA!
MAAAAAAAAA!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Tak, córko, tyle że... budzik wybił drugą. Gdybyśmy tę rozmowę... przy śniadaniu?
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!

Szczerze współczuję sąsiadom.

(...)
Za dnia jest samą słodyczą.
Dwa razy powiedziała ma-ma.
(Raz do skarpetki, raz do Boba Budowniczego.)
Klaszcze w rytm brzdęków pianina.
Podczas przerwy na kołysankę siedzi sama na swojej poduszce i sama częstuje się ciastkiem upieczonym przez baptystów.
Grawitacja coraz słabiej przyciąga jej kuper.
(Nadal sunie do tyłu.)
Pozuje samobieżnej Lucynie do zabawy w dom.
Dziecko, dziecko, dziecko!’ pokrzykuje Lucyna w swoim narzeczu i próbuje trafić kubkiem napoju w adekwatny otwór Dyni.
Dynia nadstawia się w geście ‘Pój!’
Ściskanie, całowanie, głaskanie, tęcza, ciastko z różowym kremem, cekiny, miękkie kocie brzuszki.
Te klimaty.
(Poza ramami tego bukolicznego obrazka bezpardonowa walka o kubek.)

(...)
Quorn.
Z quornu można zrobić krowę, drób, paluszki rybne, mielone, szynkę, boczek albo kiełbasę.
Zawiera białko.
Pleśni.
Nie spróbowałam.
Chyba zbyt wiele razy widziałam ‘Soylent Green’.

(...)
- Reasumując... Dynia nie ma nawet roku, a ty mówisz, że znalazłaś dla niej przedszkole? Przedszkole, do którego możemy ją wysłać najwcześniej w grudniu 2012?! Nie przesadzasz? Kto wie, gdzie będziemy mieszkać w 2012?
I czy świat nadal będzie istniał.
(Vide rozregulowane bieguny magnetyczne.)
Pewnie przesadzam.
Ale przedszkole jest dla piętnastki dzieci, wśród łąk, pól, krów i błota, a nade wszystko, nade wszystko działa według ulubionego systemu wychowawczego.
Przy takim zbiegu okoliczności nie zaryzykuję, że mogłoby tam dla Dyni zabraknąć miejsca.
Choćby i kosztem reputacji mojego rozsądku.

(...)
Z Armii Zbawienia.





©kaczka
7 comments on "759"
  1. Co tam reputacja. Gdy o spokój matczynego serca idzie!

    ReplyDelete
  2. trzymaj się takiego przedszkola! (usiłowałam zapisać J. do szkoły rok przed terminem, ale się nie zgodzili;-)
    Armia trzymała to od lat 50-tych specjalnie dla Dyni?

    H4 - ha, ha
    H6 - hi?

    beheless

    ReplyDelete
  3. nasza malurka chyba tez zaczyna zabowac, bo czym wytlumaczyc to ze plakala pol nocy i nie dalami sie wyspac?;)

    ReplyDelete
  4. Armia Zbawienia to jest to! Ale przez to przedszkole poczulam sie jeszcze bardziej wyrodna;) - chyba pojde lubemu na reke i zapisze Stokrote do wegierskiej mini szkolki...

    ReplyDelete
  5. > Tomaszowa: to haftuje wlasnie na sztandarze :-)

    > Hermi: trzymam, bo tu na wsi wybor zaden, tym bardziej to jawi sie chwilowo jak zloty samorodek. acz jeszcze nie obejrzane, wiec. Ja tez myslalam, ze Armia trzymala to cudo od czasu wojny w Wietnamie, a tu niespodzianka - na bocznej sciance nalepka 1981 :-) Stylizowane na antyk. Pozytywka wykonana w Japonii. Ciagle gra 'Panie Janie'. Ciagle w kazdym tego slowa znaczeniu. Dynia uzalezniona. Ze wspolczesnymi zabawkami jest latwiej. Baterie musza w koncu sie wyczerpac. W tych z poprzedniej epoki maly Japonczyk ukryty w srodku jest nie do zdarcia.
    H6 - buchachacha! G2?

    > Iwona: Bardzo mozliwe. Byl taki tydzien w okolicach piatego miesiaca, gdy wydawalo mi sie, ze ujarzmilam macierzynstwo. Wszystko bylo doskonale. I wtedy nad kolyska przysiadla Wrozka Zebuszka :-)

    > Ahora: niedzielnej? :-) Ahoro! Ty mozesz wybrzydzac i krecic nosem. Mozesz poslac Stokrotke do przedszkola z Broderickami, mozesz wyslac ja do przedszkola w chinskiej dzielnicy lub na Bronxie, mozesz jej najac meksykanska guwernantke :-) Nie to co my wiejskie bumpkiny z trzema przedszkolami we wsi. Jedno miesci sie w baraku, takim jakie stawiaja robotnikom na budowach, drugie - dzieli dzieci na grupy, do jednej chodza angielskie, do drugiej obcokrajowe, a trzecie jest kompletnie nijakie. W takich klimatach znalezienie montessorianskiego przedszkola w promieniu 10 mil od domu jawi sie cudem i juz martwie sie, ze to zbyt cudowne, zeby bylo prawdziwe :-)
    Zazdroscimy Stokrotce, ze ugrofinski bedzie miala w malym palcu. Pewna szescioletnia imienniczka Dyni posluguje sie tym jezykiem tak biegle jak pozostalymi dwoma urzedowymi w jej rodzinie.
    Jesli macie jakies wskazowki, rady i pomysly jak hodowac trojezyczne to cala zamieniam sie w sluch!

    ReplyDelete
  6. uwaga, będzie wskazówka: czytałam kiedyś o pewnym wielowielojęzycznym człowieku, który był wychowywany w rodzinie wielojęzycznej. Każdy z członków rodziny porozumiewał się z nim w innym języku (na dzień dobry miał ich ok.6). Młody uznał, że każdy człowiek ma swój własny język i jako trzylatek wymyślił własny. Rodzina się zreflektowała i wyjaśniła mu, że nie jest aż tak źle;-) Doszedł do kilkudziesięciu języków.

    sungna - sun gna po niebie

    ReplyDelete
  7. Probujemy konsekwentnie trzymac sie kazde wlasnej mowy. I jeszcze niedawno do glowy by mi nie przyszlo, ze to moze byc takie trudne.

    ReplyDelete