694

[26 Jan 2011]

(...)
Dzień powszedni pokrywa macierzyństwo patyną rutyny.
Patyną kasz mieszanych na mrozie o poranku, patyną ocierania nosa, siekania buraków, prasowania niemowlęcej konfekcji, wyciągania zaklinowanego dziecka spod mebli, podnoszenia, zbierania, ścierania, odkładania, przekładania, składania, wygładzania ręką.
Elektryczny wstrząs, spięcie na neuronach, iskra wzdłuż kręgosłupa, gdy znienacka między tę patynę rutynę wciska się myśl: spójrz, kaczko, spójrz to twoja córka.
Córka.
Doskonała w każdym detalu.
Po części z ciebie, po części z brokułów, po części, bądźmy sprawiedliwi, i z Norweskich chromosomów.
Wczoraj jej nie było, dzisiaj jest.
Mogło jej wcale nie być, a jest.

Przez nanosekundę, z zachwytu nad tym najprostszym z objawień, nie oddycham.

(...)
Dziś środa.
Jeśli środa to najdoskonalsza z córek ma katar.
Katar, który, nie mam wątpliwości, należy do Chloe.
Przyniosłyśmy go w poniedziałek z biblioteki.
Zapytawszy delikatnie matkę Chloe, czy widzi sens przyprowadzania na zajęcia bladych dzieci, które wypluwają płuca i wysmarkują mózgi, ta odpowiedziała, że inaczej wszak dziatki rozniosłyby jej dom.
A tak roznoszą wyłącznie zarazę.

©kaczka
5 comments on "694"
  1. Och, ach, jak dobrze rozumiem matkę Chloe... ;>

    ReplyDelete
  2. Do biblioteki Dzidzina, do biblioteki :-)

    ReplyDelete
  3. Dziecko jet tylko z matki i brokułów, z chromosomamy Norweskich i Innych to ściema jest. Dziecka są NASZE! Matkowe.

    ReplyDelete
  4. Och, nie słyszałaś jeszcze chóru kaszlowego w przedszkolu. Mówię Ci-poezja. Przedszkolanka spasowała-prosi o donoszenie chustek higienicznych wyciąganych w ilościach nieprzeliczonych.

    ReplyDelete
  5. > Zoska: nie bede sie upierac :-)
    > Murron: wesze anglosaskie wplywy. Czyli nie odsyla kaszlacych do domu?

    ReplyDelete